
Ciemnych kart historii Żołnierzy Wyklętych jest bardzo mało - mówi badacz ich dziejów prof. Uniwersytetu Gdańskiego Piotr Niwiński. - Ta historia ma przede wszystkim jasne strony.
Był Pan jednym ze współorganizatorów pierwszych młodzieżowych rajdów szlakiem żołnierzy „Łupaszki”. Ile to już lat temu?
Czternaście.
Wtedy powód organizowania takich rajdów był oczywisty. Żołnierze Wyklęci potrzebowali rodzaju „procesu rehabilitacyjnego”.
Nie w wymiarze sądowym oczywiście, bo nie mielibyśmy żadnego wpływu na sądy. Zaczynaliśmy od pamięci. Powodem była też ciekawość. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak ta historia w rzeczywistości wyglądała. Na ile była czarna, na ile biała.
Nie wiedział Pan tego wówczas?
Wywodzę się z Kaszub, a tam indoktrynacja mówiąca o „bandach »Łupaszki«”, zestawianych często z UPA, była powszechna. Byłem więc ciekaw, jak wyglądała ówczesna rzeczywistość. Moje badania, jako historyka, do dzisiaj mają taki właśnie cel, a nie szukanie samej chwalebnej strony. Ale po studiowaniu od prawie 30 lat losów Żołnierzy Wyklętych ciemnych kart tej historii znam bardzo mało, chociaż takie istnieją, bez wątpienia. Przede wszystkim jednak ta historia ma jasne strony.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc