Zielińska: Nie traktuję seriali po macoszemu. To „Barwy szczęścia” dały mi dużą popularność
Komedie to coś, co lubię i w czym się dobrze czuję. Mam tu na myśli nie tylko filmy kinowe, ale też spektakle komediowe, farsy czy kabarety. Ale marzy mi się film akcji, sensacyjny, kostiumowy albo kryminał - mówi Katarzyna Zielińska.
Nie żal Pani rozstawać się z „Barwami szczęścia”?
Rozstaję się z sentymentem. To było 9 wspaniałych lat - prawie jedna czwarta mojego życia. Trzeba więc zabrać się za coś nowego. Taki jest zawód aktora.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat zagrała Pani w wielu popularnych serialach. Lubi je Pani
Zawsze to było fajne wyzwanie, ale też ciężka praca. W każdą rolę wkładałam dużo energii. Nigdy nie traktowałam seriali po macoszemu, jako dodatek do występów w kinie czy teatrze. Przecież to właśnie „Barwy szczęścia” dały mi dużą popularność.
W kinie oglądamy Panią głównie w komediach romantycznych.
I nadal chciałabym grać takie role. Komedie to coś, co lubię i w czym się dobrze czuję. Mam tu na myśli nie tylko filmy kinowe, ale też spektakle komediowe, farsy czy kabarety. Ale marzy mi się film akcji, sensacyjny, kostiumowy albo kryminał. Proszę mi więc tego życzyć!
A dlaczego ciągnie Panią do śpiewania?
Muzyka zawsze mi towarzyszyła. Najpierw brałam lekcje fortepianu, potem śpiewałam pod okiem Sławy Przybylskiej, na studiach, za sprawą Leopolda Kozłowskiego, zaczęłam wykonywać muzykę żydowską w języku jidysz. Muzyka dodaje mi skrzydeł.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc