Wracają jakby inni ludzie, czyli jak emigranci inwestują w Polsce
Młode wilki z Polski, żądne norweskich koron, próbowały pozbyć się starszej konkurencji. Skarżyły szefom, że „dziadki” za wolno pracują i za dużo odpoczywają.
Wszystko szło w dobrym kierunku. Henio elegancko przeszedł sobie na emeryturę. Potem wyjechał do Norwegii, aby dorobić. Na izolacjach w stoczni w Leirvik pracował przez kilka lat. To była prawdziwa harówka. Robota po 11 godzin dziennie. W hali pracowało stu Polaków. Spod ich rąk wychodziły prawdziwe dzieła stoczniowej sztuki. Produkowano m.in. statki do obsługi platform wiertniczych. Robotnicy mówili nawet, że to dzięki nim, Polakom, Norwegowie zarabiają na ropie. Henio pracował w trybie tymczasowym. Cztery tygodnie izolowania, dwa tygodnie odpoczywania w Polsce. Jako że nie był entuzjastą norweskiej kuchni, w walizce woził kiełbasę. Zresztą nie tylko on. W bagażach pracowników królowały słoiki z bigosem i swojskie pierogi. Jadło się je po robocie w barakach, specjalnie wybudowanych dla polskich pracowników. Henio z agresją czy jakimkolwiek wrogim nastawieniem Norwegów do Polaków nigdy się nie spotkał.
Co innego z nastawieniem Polaków do Polaków. Młode wilki z Polski, żądne norweskich koron, próbowały pozbyć się starszej konkurencji. Bez skrupułów skarżyły brygadzistom, że „dziadki” za wolno pracują i za długo odpoczywają. Wobec ekonomicznych argumentów narodowa solidarność była niczym. Henio polską zawiścią się nie przejmował. Robił swoje. Niby więc wszystko szło w dobrym kierunku, gdy pojawił się rak. Wrócił na leczenie do Polski. Mówi, że gdyby nie ta Norwegia, to kto wie, czy by się wylizał. Na badania i prywatne wizyty lekarskie wydał fortunę. Z polskiej emerytury nie byłoby go na nie stać. Najgorsze udało się zażegnać. Chorobę ma pod kontrolą. Stwierdził jednak, że tak dalej żyć się nie da.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc