Tomasz Kalita: Choroba pokazuje, na kogo można liczyć w życiu
- Sens mówienia publicznie o chorobie oznacza jednocześnie sens dawania przykładu i impulsu do konkretnych zmian. Nie tracę nadziei, że mój apel o legalizację marihuany coś zmieni - mówi Tomasz Kalita, były rzecznik SLD.
Anita Czupryn: Glejak. Kiedy usłyszał Pan o nim po raz pierwszy?
Tomasz Kalita: Ponad dwa miesiące temu, na początku czerwca. Ostatniego dnia maja wracałem akurat z partyjnego spotkania na Śląsku. W samochodzie straciłem przytomność. Obudziłem się w szpitalu.
To nie Pan trzymał kierownicę?
Na szczęście kolega kierował, ja byłem pasażerem. To stało się nagle. Atak padaczki. Nic nie pamiętam. Kolega natychmiast wezwał pogotowie. W szpitalu, w ciągu kilku dni zrobiono mi tomografię głowy. Usłyszałem: „Coś może być w mózgu”. Już ta wieść była dla mnie jak zderzenie z pociągiem. Już wtedy poczułem, jakby coś, ktoś przełożył wajchę - nastąpiło we mnie wewnętrzne przewartościowanie. Diagnoza przyszła później: glejak wielopostaciowy. To było jak uderzenie po całości. Człowiek myśli wtedy: „Byleby jak najszybciej z tego wyjść”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc