
Urodził się w 1919 roku. Na Oksywiu. Nie w Gdyni, co podkreśla, ale właśnie na Oksywiu. Wsi dużej, dumnej i przez długi czas zamożniejszej niż Gdynia. Ale później poczuł się gdynianinem. I tak jest do dzisiaj. Stefan Brechelka, ostatni gdyński przedwojenny furman i jeden z ostatnich żyjących Gdyńskich Kosynierów.
Po kolejnym udarze lekarze dawali mu co najwyżej kilkanaście godzin życia. Miał już ponad 90 lat. Jednak przeżył. Żmudna rehabilitacja przywróciła mu mowę i możliwość chodzenia. Po domu nawet bez kuli. Znów może dwa razy w tygodniu jeździć na halę, by zrobić zakupy. Już nie własnym samochodem, auto sprzedał po kolizji z rowerzystką. Wzrok i refleks już nie takie… Pamięci nie stracił. I wciąż wraca do początków Gdyni. Miasta, które współtworzył. Cofnijmy się więc wraz ze Stefanem do pierwszej połowy lat 30. Wówczas jako nastolatek był gazeciarzem. Chodził po ulicach, restauracjach i kawiarniach i sprzedawał gazety. Jednocześnie uczył się w prowadzonej przez Żydów szkole handlowej. Później otrzymał posadę w sklepie bławatnym przy ulicy Abrahama. Ale za nim to nastąpiło, pomagał ojcu w pracy, później zresztą także.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc