Redbad Klijnstra: Po ludzku szkoda mi, że to nie wyszło
- Odbywa się tu jakaś większa gra. W tym filmie i w tym, co się dzieje wokół niego, niczym w soczewce można zobaczyć całą Polskę i to, jaki jest stan i poziom debaty publicznej - aktor Redbad Klijnstra mówi o filmie „Smoleńsk”.
Anita Czupryn: Wszystkie internetowe portale cytują słowa, jakie napisał Pan o filmie „Smoleńsk”.
Redbad Klijnstra: O Boże.
„Obejrzałem Smoleńsk. Rozumiem, że wyszło, jak wyszło, ale jednak szkoda, że tak wyszło” - napisał Pan na swoim profilu na Twitterze. Czyli jak wyszło?
Zacznę od tego, że bardzo się cieszę, że brałem udział w tym filmie, że mogłem spełnić życzenie i pragnienie Pana Antoniego Krauze, żeby zmierzyć się z tym tematem tak, jak mnie prosił, kiedy proponował mi w nim udział. „Smoleńsk” zobaczyłem dopiero w ostatni piątek późnym wieczorem, po przedstawieniu, w którym grałem. Obserwowałem reakcje ludzi. Byli wzruszeni. A ja zły byłem na to, jak to się potoczyło. Kiedy sobie zreasumowałem, ile czasu trwały prace nad tym filmem, jak można było lepiej wykorzystać ten czas, ilu aktorów odmówiło panu Antoniemu bez spotkania i bez czytania nawet scenariusza, w jakich warunkach pracowaliśmy, jak byliśmy obśmiewani. Słyszałem od oświetleniowców, od charakteryzatorek, że byli wyszydzani w swoim środowisku.
Ale Pana wpis jednoznacznie wskazuje, że coś nie wyszło. Do czego Pan, osobiście, ma największe zastrzeżenia?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc