
Dlaczego nie zostałem „żołnierzem wyklętym”? - opowiada Roman Rakowski „Grab”
Biskup polowy Józef Guzdek mówi: - Trzeba oddzielić wojsko od polityki! Powtarza to kilka razy, jakby chciał, by zebrani dobrze tę myśl zapamiętali i wzięli ją sobie do serca.
Neogotycki kościół garnizonowy we Wrzeszczu wypełniają żołnierze Armii Krajowej i ich rodziny. Komandor w stanie spoczynku Roman Rakowski, lat dziewięćdziesiąt trzy, słucha biskupa i kiwa głową. Coś niedobrego dzieje się z wojskiem, skoro biskup, jakby nie było generał brygady, tak tę myśl podkreśla.
Msza sprawowana jest z okazji siedemdziesiątej piątej rocznicy powstania Armii Krajowej, a Romanowi Rakowskiemu przesuwają się przed oczami obrazy z jego długiego życia.
Więc Szare Szeregi i cudowne ocalenie 3 maja 1940 roku. Cudowne, bo o świcie służył do mszy świętej i gestapowcy nie zastali go w domu. W czerwcu, gdy tylko ukończył siedemnaście lat, został żołnierzem Związku Walki Zbrojnej. Na leśnej polanie koło Mościc drżącym ze wzruszenia głosem ślubował: - W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej (…) przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił - aż do ofiary życia mego… Przypomina sobie teraz te słowa.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc