Piłkarze idą jak ciepłe bułeczki
Wchodzisz do sklepu, rozglądasz się, a tutaj na półkach dumnie prężą muskuły piłkarze reprezentacji Polski i każdy ma przyczepioną karteczkę For Sale. Trzeba się śpieszyć z zakupem, bo wielu już zostało sprzedanych.
Po udanym występie polskich piłkarzy na Euro, popłynęła za nich rzeka milionów euro. Wybrańcy trenera Adama Nawałki podczas mistrzostw Europy 2016 we Francji wyrobili sobie markę i teraz spijają śmietankę. Jeszcze nigdy w historii tak wielu reprezentantów Polski w tak krótkim czasie nie zmieniło pracodawców na lepszych. I bogatszych.
Gdyby zsumować kwoty, które wielkie europejskie kluby wydały ostatnio na polskich piłkarzy, można byłoby dostać zawrotu głowy.
Słynny transfer Bońka
W latach największych sukcesów polskiej piłki na Zachód mogli wyjeżdżać tylko piłkarze, którzy skończyli 30 rok życia. Pierwszy przetarł ten emerycki szlak Robert Gadocha, najlepszy skrzydłowy mistrzostw świata 1974. Przeszedł do słabego FC Nantes. Powinien przynajmniej do Barcelony. Kariery na Zachodzie nie zrobił też trzeci piłkarz Europy tamtych czasów Kazimierz Deyna. Nigdy na boisku nie był typem maratończyka, a raczej technicznego geniusza. Kiedy dostał zgodę na wyjazd, biegał jeszcze mniej. Tymczasem trafił do ligi... angielskiej, do Manchesteru City. To były czasy, kiedy umiejętności piłkarskie w Anglii były w cieniu predyspozycji wydolnościowych.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc