Nowo narodzonego Eugeniusza dzielna Hedwig wyniosła z obozu
Nie mam pewności, czy zawdzięczam tej Niemce życie - mówi Eugeniusz Szramko. - Na pewno dzięki niej mogłem wrócić do rodziców i mieć szczęśliwe dzieciństwo, a nie tułać się po domach dziecka
Eugeniusz Szramko przyszedł na świat w obozie w Kaiserslautern. Był 23 maja 1944 roku. Najpierw w Niemczech zaczęła się obozowa miłość jego rodziców, potem jego życie.
- Mama miała na imię Maria - opowiada pan Eugeniusz. - Na roboty do Rzeszy wywieziono ją w 1942 roku po donosie szkolnego kolegi. W Kaiserslautern pracowała w fabryce maszyn do szycia. Zakład Pfaff istnieje zresztą i pracuje do dziś. W czasie wojny nie tylko maszyny tam produkowano, kobiety były zmuszone pracować także przy wyrobie amunicji. Ze szkoły wyniosła znajomość niemieckiego. Kto rozumiał, co mówią do niego nadzorcy, był mniej narażony na przemoc.
Ojciec, Grzegorz, miał jesienią 1939 roku po odbyciu służby w wojsku wyjść do cywila. Skoro wybuchła wojna, zamiast do domu - trafił na front w okolice Przemyśla. Na Boże Narodzenie był już w obozie jenieckim. Nie przewidywał pewnie, że takie obozowe święta będzie przeżywał sześć razy. Wyzwolili go dopiero Amerykanie w 1945 roku.
Obozowa miłość
Po wojnie oboje wywieziono do koszar kilkadziesiąt kilometrów od Kaiserslautern - do Homburg Saar. Tam zostali małżeństwem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc