
Więźniów obozu Stutthof kierowano do pracy w gospodarstwach rolnych już na początku wojny. W tym okresie liczną grupę stanowili wśród nich Polacy z Wolnego Miasta Gdańska
Więźniowie, traktowani jako tania siła robocza, trafiali m. in. do gospodarstw na terenie Żuław Gdańskich. Mieczysław Szymański, jeden z osadzonych, wspominał, że uwięzionych przewożono statkiem do przeprawy pontonowej w Kiezmarku.
- Po dobiciu do brzegu spoglądaliśmy na ciągnący się na wale długi sznur furmanek należących do okolicznych niemieckich gospodarzy. Oczekiwali nas na przybrzeżnej łące. Macając nasze umięśnienie, wyszukiwali najodpowiedniejszych dla siebie Polaków - wspominał.
Podobny rytuał, przypominający opis targu niewolników, przytacza Brunon Zwarra, autor „Wspomnień gdańskiego bówki”:
- Gdy schodziliśmy na ląd, zaczęli wśród nas przebierać, poszukując najbardziej im odpowiadających robotników. Udało mi się stanąć na uboczu i wtedy, widząc ten ogromny harmider i słysząc te pokrzykiwania, przypomniała mi się scena z przeczytanej w latach dziecięcych książki. Gdy widziałem to macanie muskułów i zaglądanie do twarzy oraz szacowanie całej postawy poszczególnych ludzi naszła mnie myśl, że tak samo odbywał się zapewne opisany w „Chacie Wuja Toma” targ czarnych niewolników. Teraz wydzierano sobie białych niewolników, Polaków”
Filia obozu Stutthof w Kiezmarku funkcjonowała od 21 października do 25 listopada 1939 r. Pracowało w niej 20 więźniów. Likwidacja filii nie oznaczała, że więźniowie przestali pracować na Żuławach Gdańskich.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc