Łukasz Fabiański: bohater, który wcale nie chce, aby było o nim bardzo głośno
Długo był pierwszym bramkarzem kadry, ale stracił to miejsce tuż przed Euro. Jeśli jest sprawiedliwość na tym świecie, to Łukasz Fabiański, bohater meczu ze Szwajcarią, właśnie jej doświadczył. W swoim stylu - po cichu.
Fabiański już się nie zmieni. - Ja bohaterem? Nigdy! Na jego nastawienie nie są w stanie wpłynąć nawet dobiegające zewsząd pochwały - że stanął na wysokości zadania, że powstrzymał helwecką husarię, że - mówiąc wprost - utrzymał zespół przy życiu, gdy było to najbardziej potrzebne. Jeśli ktokolwiek liczył na to, że po spotkaniu ze Szwajcarią bramkarz Swansea pokaże odrobinę szaleństwa i wyjdzie z utartych kolein, do których dawno temu go wrzucono, to musi się przyzwyczaić, że tak już nie będzie. Łukasz nawet w dniach chwały pozostanie sobą.
Gdy po sobotnim spotkaniu padło pytanie, czy po jego znakomitych interwencjach sądzi, że jest na tym Euro jednym z najlepszych bramkarzy, Fabiański tylko się roześmiał i równie szybko zaprotestował:
- Nie przesadzajmy. Nigdy nie patrzę w ten sposób na mecz. Najważniejsza jest drużyna.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc