Lubię pracować z młodymi reżyserami, bo nie mają dla mnie „szacunku”
- W życiu prywatnym jestem dość przewidywalna. Moje życie jest zwyczajne do bólu. W aktorstwie znalazła ujście druga strona mojej osobowości - mówi Dorota Kolak.
Ryszarda Wojciechowska: Aktorki w Pani wieku już się zawodowo zwijają. A Pani pięknie się rozwija. Ktoś nawet użył porównania do Meryl Streep.
Dorota Kolak: To porównanie bardzo mi schlebia, ale jest mocno na wyrost. Mam skromny dorobek filmowy, ponieważ w filmach zaczęłam grać po... pięćdziesiątce. Dopiero wtedy otworzyły się przede mną filmowe drzwi i mój kapitał zawodowy zaczął przynosić owoce.
Na wizytówce mogłaby Pani napisać: Dorota Kolak, specjalistka od scen trudnych i odważnych. W filmie „Zjednoczone Stany Miłości” jest taka scena...
Wiem, nie możemy jednak o niej opowiadać, żeby nie zdradzić fabuły. A czy ta scena jest odważna? Ta scena była już zapisana w scenariuszu. I od początku wiedziałam, że jeśli przyjmę rolę Renaty, to także z tą sceną. Bo ona wiele mówi o kobiecym wyzwoleniu, które jest ważnym elementem w budowaniu tej postaci. Po przeczytaniu scenariusza przekalkulowałam sobie w głowie, czy mi się to opłaca. I uznałam, że tak. Bo to, co mam do zagrania wcześniej, warte jest tego. I tyle.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc