Lekarka: Przyj, k...a, a nie „ała”!
- To miał być najpiękniejszy dzień w naszym życiu, a niewiele brakowało, by nasza córeczka umarła - wzdycha Patrycja Szlaga. Lekarka, która odbierała poród, została ukarana za nieetyczne zachowanie.
Chwilę później przyszła refleksja i przerażenie, bo skoro coś idzie nie tak, to dlaczego nikt się nami nie zajmie? Przecież tu o życiu mogą decydować minuty.
Mijały kolejne, które dla pary wydawały się wiecznością.
- Lekarka pojawiła się po około półgodzinie. Byłem w szoku, słysząc, w jak wulgarny sposób odzywa się do umęczonej porodem żony - mówi pan Krzysztof.
Ona krzyczała do mnie: „Jak chcesz zostać matką, jak nie potrafisz urodzić dziecka” albo „Przyj, kurwa, a nie ała”. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę i że lekarz może tak zachować się wobec pacjenta! Przecież tu rodziło się nowe życie!
- relacjonuje pani Patrycja.
- Dla mnie to jest pseudolekarz - kwituje pan Krzysztof.
Świtało, a córeczki państwa Szlagów ciągle nie było na świecie. W końcu lekarka zdecydowała, że trzeba naciąć krocze rodzącej i zastosować kleszcze.
W planie porodu napisaliśmy, że zależy nam na tym, by personel informował nas o tym, co się dzieje i jakie procedury będą podejmowane. Tymczasem lekarka stwierdziła tylko, że nie pora na dyskusje i że trzeba ratować dziecko, a później wyprosiła mnie z sali. Byłem przerażony. Bałem się o żonę i o to, że dziecko nie przeżyje. Ja nie chciałem wywodów medycznych, ale krótkiej informacji, która sprawi, że nie będziemy odchodzić od zmysłów
- mówi pan Krzysztof.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc