Jan Kulczyk. Miliarder z ludzką twarzą
Rok temu niespodziewanie zmarł numer jeden polskiego biznesu, jedyny działający globalnie polski przedsiębiorca, Jan Kulczyk. Co po nim zostało? Sporo, bo największe w Polsce biznesowe imperium warte 15 mld zł.
Wraz ze śmiercią Jana Kulczyka skończyła się pewna epoka. I w jego firmach, i w całym polskim biznesie. Jeśli chodzi o firmy, to spadkobiercy - Dominika i Sebastian będą teraz pisać nowy rozdział (wiele wskazuje na to, że inny) historii rodzinnych interesów. W przypadku polskiego biznesu, autora nowego etapu historii na razie nie widać.
Jan Kulczyk był kimś więcej niż tylko (nawet najbogatszym) biznesmenem. Wyrósł na symbol rodzącego się polskiego kapitalizmu, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Z jednej strony optymizm i błyskawiczne pomnażanie majątku, ambitne wizje i dynamiczny rozwój, z drugiej strony interesy na styku państwowego i prywatnego biznesu, w podsycanej przez media aferalnej otoczce. Nie jest przypadkiem, że sympatie do Jana Kulczyka niemal dokładnie pokrywają się z liniami podziałów w ocenie III RP. Ci, którzy uważają, że ostatnie 27 lat było okresem bezprzykładnego postępu, uznają Kulczyka za jeden z symbolów sukcesu polskiej transformacji. Natomiast, ci którzy uważają III RP za opresyjną kontynuację postkomunistycznych układów PRL, uznają Kulczyka za wcielenie biznesowego zła - człowieka o wysoko sięgających powiazaniach, który dzięki układom z politykami dorobił się miliardów na prywatyzacji (w tej poetyce, wyprzedaży za bezcen) państwowego majątku, który mógł służyć całemu narodowi, a służył jedynie zdemoralizowanym elitom.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc