
- Jestem dumny z tego, co moi następcy wyczyniają. Pociągnąłem ich za sobą - mówi Adam Małysz
To pierwsze mistrzostwa świata, na których jest Pan w roli…
...działacza (śmiech). Nie bójmy się tego słowa.
Jak jest po drugiej stronie lustra?
Bardzo dobrze. Choć inaczej. Non stop w ruchu, w zasadzie nie ma na nic czasu. Zawodnicy mają sporo wolnego, natomiast sztab pracuje na okrągło. Dużo spraw organizacyjnych jest do ogarnięcia, tu trzeba zajechać, tam coś załatwić. To się tylko tak wydaje, że to są wakacje. Chłopaki czasem przychodzą do naszego domku i mówią: „Kurczę, coś byśmy porobili, bo już się nudzimy”. A Stefan Horngacher odpowiada: „Langsam, langsam, my tu jesteśmy zajęci”. Ale ja to lubię, coś się dzieje. Siedzenia za biurkiem bym nie wytrzymał.
Adrenaliny nie brakuje?
Trochę czasem brakuje.
Przez kilkanaście lat dostarczały jej Panu skoki, potem rajdy. I nagle trzeba było gwałtownie odciąć jej dopływ.
Teraz adrenalina rośnie mi na konkursach, o wiele mocniej przeżywam starty chłopaków niż własne. Cóż, tak się to potoczyło, że ta moja kariera sportowca została nagle urwana, na rajdy nie było mnie stać, ale nie zapomniałem o tym, co było. W Polsce kiedy mam czas, to jadę sobie potrenować, żeby jednak mieć cały czas kontakt z samochodem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 8,90 zł miesięcznie.
już od
8,90 ZŁ /miesiąc